Kupa w głębi lasu

Data:

Z taki filmami jak "Dom w głębi lasu" jest problem, bo krytykując je można łatwo zarobić opinię prymitywa kinowego bez dystansu do X muzy, który nie umie dostrzec wyrafinowanej żonglerki schematami i pysznej zabawy serwowanej przez twórców. Dzieje się tak, bo "dzieła" takie nie podobają się zarówno tym, którzy ich zwyczajnie nie zrozumieli, ale także tym którzy je zrozumieli bardzo dobrze i z prostego rachunku wyszło im, że mają do czynienia z gównem. A jak kupę się trąci, to śmierdzi.

Dom w głębi lasu jest filmem słabym. Mniej lub bardziej ale tak złym jak "Piła VI", "Wieczny Student 2", "Wiedźmin" czy "Bitwa Warszawska 1920". Po prostu jest zmontowany na kolanie, ma słaby scenariusz, przeciętne aktorstwo (tak wiem, że ta przeciętność była konwencją, ale niestety została przeciętnie zrealizowana). Co gorsza film zastawia pseudointeligentne sidła. Bo porównuje się go do "Krzyku" Cravena, bo w jego recenzjach używa się słów autotematyczny, innowacyjny, porywający, z dystansem. Tymczasem "Dom w głębi lasu" tak ma się do "Krzyku" jak tata dilera do mercedesów. Jest tak inteligentny, jak genialna i głęboka jest twórczość Coelho.

Owszem pomysł był bardzo dobry, ale scenariusz po drodze się zwyczajnie spierdolił, (swoją drogą Joss Whedon scenariusz do swojego pierwszego horroru, Obcego IV też zjebał. Niech lepiej napisze kolejne "Toy Story") a reżyser z gówna przecież bata nie ukręci. Tak jak wspomniałem, pomysł był udany: zrobić horror wyśmiewający to, co w horrorach najbardziej irytuje łącznie z tym, że większość współczesnych filmów grozy jest tej grozy zwyczajnie pozbawiona. Faktycznie w filmie są dobre momenty, jednak jako całość "Dom w głębi lasu" przypomina zlepiony z pojedynczych gagów "Straszny film", który ma jeszcze tę przewagę, że nie sili się na bycie inteligentnym i otwarcie przyznaje, że jest tylko głupią parodią. To tak jakby "Nagą broń" porównywać do "Pulp Fiction" i próbować do tego pierwszego na siłę dorobić ideologię inteligentnego pastiszu filmów akcji. Skoro o Tarantino mowa, to on też spłodził brzydkie dziecko po swoim flircie z horrorem. Wydaje się, że "Dom w głębi lasu" próbuje być dla horroru czymś, czym "Crank" duetu Mark Neveldine, Brian Taylor jest dla filmów akcji.

Nie bez kozery parędziesiąt słów wcześniej przywołałem "Piłę VI". To przykład po prostu złego horroru i filmu w ogóle. Z kolei "Dom w głębi lasu" to zły film, który stara się być dobrym będąc złym horrorem. Jest 3/10. Byłoby 1/10 gdyby nie pomysł, cycki Anny Hutchison, fajne potwory i kilka naprawdę dobrych scen.

No ale i tak przecież gówno się znam, bo na rottentomatoes.com jest 206 pozytywów i 19 negatywów.

"Dom w głębi lasu" jest całkiem oryginalny jak na tę tematykę, co nie znaczy, że nie ma mielizn. Niestety jednak bardziej niż film rozczarowuje Twoja notka. Liczyłem, że pojedziesz ostrzej po scenariuszowych niedoróbkach, lub w ogóle w jakikolwiek sposób uzasadnisz swoją do niego niechęć, tymczasem powtarzasz w kółko, że jest fatalny, bo nie jest dobry, że jest słaby, bo jest kiepski, że jest beznadziejny, bo jest spieprzony itd. Argumentów: zero.

Dodaj komentarz